Straty osobowe robotnicy przymusowi

Robotnicy przymusowi
Jednym z głównych celów polityki Trzeciej Rzeszy było włączenie zdobytych terytoriów w strukturę gospodarczą Niemiec oraz maksymalne ich wykorzystanie. Począwszy od października 1939 roku rozpoczęły się przymusowe deportacje do pracy.
Na terenach włączonych do Trzeciej Rzeszy władze niemieckie nie prowadziły dobrowolnej rekrutacji robotników przymusowych. Wywózki do Niemiec miały charakter zaplanowanych akcji. W oparciu o imienne listy przygotowane przez urzędy pracy, wzywano osoby przeznaczone do wyjazdu do stawiennictwa w urzędach pracy. Na terenie GG przez cały okres okupacji prowadzono agitację za dobrowolnym wyjazdem „na roboty”. Nie szczędzono środków finansowych na propagandę, ale akcja ta nie przyniosła pożądanych rezultatów, z powodu zdecydowanego oporu społeczeństwa. Spowodowało to zmiany w rekrutacji polegające na wprowadzeniu bezwzględnego przymus przeważnie w formie łapanek, sporządzenia imiennych list osób kierowanych do pracy i nakładania kontyngentów. Wiele osób wysyłanych do pracy pochodziło z akcji pacyfikacyjnych i wysiedleńczych. Do pracy w Trzeciej Rzeszy wysłano w 1943 roku kilkadziesiąt tysięcy osób wyrzuconych brutalnie z Zamojszczyzny. W marcu 1943 roku wysiedlono z Kraju Warty 23 500 osób, które skierowano do pracy w gospodarstwach znajdujących się pod zarządem niemieckim na terenach okupowanej Francji.
Sytuacja polskich robotników przymusowych deportowanych do Trzeciej Rzeszy była bardzo ciężka. Zarządzenia niemieckie szczególnie dyskryminowały Polaków i obywateli ZSRR. Ich pozycja była gorsza niż robotników cudzoziemskich z innych państw. Nie zawierano z nimi żadnych umów o pracę i nie chroniły ich żadne przepisy. Polak nie miał prawa wyboru ani zmiany miejsca pracy. Czas pracy ustalał pracodawca. Robotnicy zatrudnieni w rolnictwie pracowali od wczesnych godzin rannych do późnego wieczora, także w niedziele i święta. Od 1942 roku wstrzymano urlopy. Niemieccy pracodawcy nie zapewniali żadnej ochrony przed utratą życia lub zdrowia, nie chronili kobiet w ciąży. Polska młodzież pracowała w takich samych warunkach i wymiarze czasu, co dorośli, otrzymywała jednak niższe wynagrodzenie. Polscy robotnicy byli dodatkowo stygmatyzowani - musieli nosić przyszytą do ubrania literę „P”. Mieli zakaz opuszczania miejsca zamieszkania bez urzędowej przepustki, nie mogli przebywać w lokalach publicznych, uczestniczyć w imprezach kulturalnych, podróżować bez przepustki pociągami, zawierać związków małżeńskich, chodzić do kościoła. Za wszelkie przewinienia byli karani chłostą, grzywną, więzieniem i zesłaniem do obozów koncentracyjnych. Za wykonywaną pracę otrzymywali wynagrodzenie o 20-50% niższe niż Niemcy.
Polscy robotnicy przymusowi pracowali niemal na całym terytorium kontrolowanym przez Trzecią Rzeszę. Na północy, za kołem podbiegunowym, znaleźli się mężczyźni zatrudnieni w organizacji Todt do budowy schronów i umocnień. Organizacja ta zatrudniała przymusowo Polaków na Wyspach Normandzkich (wyspa Jersey) i we Włoszech. Około 50 000 Polaków znalazło się w Sudetach, 113 000 w Austrii i włączonej do niej części Słowenii, kilkanaście tysięcy w Alzacji, Lotaryngii, Luksemburgu i Belgii, 23 500 na terenach okupowanej Francji. Polacy zatrudnieni w pociągach roboczych tzw. bauzugach naprawiali tory kolejowe we wszystkich krajach kontrolowanych przez Niemcy. Ustalenie dokładnej liczby wszystkich deportowanych robotników jest bardzo trudne. Waha się ona między 1 700 000 (według Ulricha Herberta) a 3 200 000 (według środowisk poszkodowanych). Czesław Łuczak – historyk, który zajmował się polityką gospodarczą i ludnościową Trzeciej Rzeszy, podaje liczbę 2 857 500 osób.